Piosenka

Przejście na perkusji.

Dalej – Efterklang. Grają w tym samym czasie co Lenny Valentino, wielka reaktywacja, ale nie wmówi mi nikt, że nie pod publiczkę. Ale Efterklang. Pięciu gości. Wokal. Gitara. Basista, z wąsem jak Mario z Mario Bros i nieskończenie giętką szyją. Perkusista, chórzysta, trębacz. Dziewczyna na chórkach. Każda piosenka w innym stylu. Nie będę tu popadał w zachwyt. Napiszę po prostu, że był to najlepszy koncert festiwalu dla mnie.

Efterklang rewelacyjny. Tak długo bijącej brawo publiczności jeszcze na tym festiwalu nie widziałem. A muzycy Efterklang chyba w życiu nie widzieli. Są wyraźnie wzruszeni.

Plączemy się, nie mogąc znaleźć miejsca, bo nie gra nikt taki, żeby na nim zostać. W końcu idę na Reakwona.

Po Efterklang mam zgryz, bo chcę zobaczyć i Zu, i The Fall. Najpierw idę na Zu. Kapitalny koncert. 3-osobowy zespół: perkusja, bas i saksofon dają ognia z 3 luf. Z żalem lecę na legendarne The Fall. Dwóch kumpli, starych punkowców przyjechało głównie dla nich. Legenda (podobno, bo ja nie znałem wcześniej). Oni zawiedzeni. Mi się podobało. Młody zespół, grający swoje (na pewno nie punkowo, raczej bardziej nowofalowo-transowo) i do tego Mark Smith o twarzy zestarzałego i zapitego Jasia Fasoli śpiewający swoje grobowe piosenki. Nie wiem, czy tak to planowali, ale to zderzenie młodości ze starością wywołało ciekawy efekt. Jakby naprawdę śpiewali o upadku (the fall).

Suta porcja skreczy.

Raekwon stoi z didżejem w tle, który jednocześnie robi za hypemana. Koncert składa się z krótkich, tak na oko dwuminutowych piosenek, rozpoczynających się refrenem. Między nimi sporo rozkmin o polskiej wódce, o tym, jak piękna jest Polska, o tym, że artysta jest najebany, o tym, że dorastanie w getcie to piekło. Sam występ bardzo mocny, Rae pełen energii, kontakt z publiką genialny, nawet mimo tego, że to nie był koncert na ten festiwal. Jak już idziesz na taki koncert, to łapami wypada pomachać. A że w swojej okolicy byłem sam. Yea, well. W końcówce na dwóch ostatnich kawałkach Reakwon prosi o wygaszenie świateł, zostawiając po bokach tylko jasnoniebieskie, miękkie światło w tle. Na scenie zostają cienie, które dodatkowo są rzucane na telebim w tle, pokazujący obraz całej sceny. Pomysł i wykonanie godne uwagi. Po koncercie idziemy do dom.

Piosenka może?

Po The Fall przerwa techniczna (picie, jedzenie). W tle gra spokojnie Tindersticks. Ja na koniec dnia idę na Trans AM. Cóż za niespodzianka! Nie sądziłem, że coś dziś przebije Efterklang, a jednak! Na środku sceny perkusja, i to ona nadawała główny transowy ton. Ale wcale nie ustępowały jej gitary. Trochę niepotrzebne wstawki wokalne (jak dla mnie), ale i tak było szałowo. Świetna zabawa!

3 myśli w temacie “Piosenka

  1. omena

    ufff wytrwałam :)”Przy okazji pozdrowić serdecznie chciałem fotografów, którzy wpierdalają się w tłum, chcąc zrobić jak najlepsze zdjęcie, nie patrząc na nic prócz swojego aparatu za ileśtam tysięcy z obiektywem za ileśtam tysięcy, które chronią jakby sami je urodzili.” musiałam to zacytować:P świetnie to ująłeś, dodam tylko że zachowują się jakby byli najważniejszymi osobami na tego typu imprezach!
    udany off, widzimy się za rok 😛 czus

    Polubienie

  2. sara

    Fantastyczna relacja! Dzięki! A sam Off dziwnym festiwalem jest. Tak szczerze, to chyba najgorzej zorganizowany fest w PL, na jakim byłam (a trochę ich było), a jednocześnie muzycznie jeden z najciekawszych – mimo że broniący się raczej różnorodnością „dobrych” koncertów niż takimi, przy których szczeny opadają. Trochę wszystkiego za dużo, koncerty za krótkie, ja wiem, że teraz się gra krótko, ale no żeby tylko parę największych gwiazd mogło pograć tę godzinę albo (ciut!) dłużej? Niemniej prawie na pewno wpadnę za rok, chyba że będzie kasa na jakiś zagraniczny festiwal o podobnym profilu, a bez tych wpadek organizacyjnych i z lepszym klimatem. Być może do zobaczenia! 🙂

    Polubienie

  3. Spence

    @omena – dobrzy są też widzowie walący zdjęcia z fleszem na przygaszonej sali koncertowej.

    @sara – nie mam porównania, bo nie byłem na żadnym festiwalu jako nie-wolontariusz, a od tej strony jest mniej lub bardziej wielki chaos. „trochę wszystkiego za dużo” -> miałem to samo, przeładowanie bodźcami zupełne.
    pod względem długości koncertów ciekawy jest właśnie trwający katowicki Tauron Nowa Muzyka (możliwe, że będzie „relacja” na kasecie, więc bez wnikania w szczegóły), gdzie bisy są na porządku dziennym, a jeden z setów dj-skich przedłużył się dzisiaj o dobre ponad godzinę. Off jest ułożony, od linijeczki tkwi w line-upie, nie ma miejsca na odchyły.

    dzięki za komentarz. Sija za rok D:

    Polubienie

Dodaj komentarz